You are here
Home > Inspiracje > Ciekawostki > Ceny u fryzjera

Ceny u fryzjera

Często ludzie lubią porównywać usługi, w tym fryzjerskie, z handlem. Tak wewnętrznie i głęboko przekonani, że „klient nasz Pan” i można jeśli nie wszystko, to wiele. A tu, ustawia się go u fryzjera w kolejce. Nie wszędzie, ale są tacy co im „odwala”.Tylko czy na pewno?

Ceny u fryzjeraDobry fryzjer nie obsłuży więcej niż 120 osób miesięcznie, dobry sklep tysiące dziennie. Fryzjer nie zacznie kłapać szybciej nożyczkami, czego zresztą nie chcielibyśmy nad swoją głową. Czy chcemy być wciśnięci? Zrobieni raz, raz?

Chcemy czekać w wielogodzinnych opóźnieniach?

Są też niezwykłe rozwarstwienia, bo można „ostrzyc się”, nied bez przyczyny piszę to w cudzysłowie, za pięć złotych i „ostrzyc się” to też z cudzysłowiem, ale to dlatego, że to nie Ty się strzyżesz więc skąd to „się?” za 1500…

Fryzjer zarządza ruchem i dokonuje specyficznych wyborów.

Okres wyprzedaży wciąż trwa. W całym świecie już jest po, a u nas szaleje. Strzygę sporo osób pracujących  w sieciówkach i to nie dlatego, że wyspecjalizowałem się w tego typu specyficznej niszy, a raczej głównym nurcie usług. Po prostu mnóstwo ludzi tam kupuje, a skoro nabieramy co raz większego zaufania do sieciówek, to jest ich coraz więcej, a wraz z nim personelu. I tak statystycznie dużo moich klientek i klientów tam pracuje.

Skoro już się usprawiedliwiłem, wrócę do główniejszego wątku. Otórz, osoby pracujące w sieciówkach opowiadają, że nie tylko wyprzedaż trwa w najlepsze, ale jeszcze centrala wciąż dosyła nowe rzeczy na tęże wyprzedaż. W zeszłym roku byliśmy zielonym światłem, jedynym punktem wzrostu na mapie gospodarczej Europt, a w tym roku, chcoć już nie tak samotni, to otwieramy czołówkę na pierwszym miejscu z chwalebnym wynikiem 3,5 % PKB.
Dla nas przeciętnych czytelników felietonów fryzjerskich, oznacza to, że jesteśmy najlepsi w Europie, chociaż, jak ktoś kiedyś wyliczył, brakuje nam jeszcze do tworzenia nowych miejsc pracy, więc wzrost ów, dupy nie urywa.
Napływa do nas wciąż i wciąż, więcej towaru na te wyprzedaże, chociaż w metropoliach, co sprawdziłem w Berlinie, jest już wrażenie normalności i ceny i oferta już jesienno zimowa.

Salon mam na przebrzmiałej już ulicy Święty Marcin, kiedyś najlepszej w Poznaniu do handlu. Tu miały swoje siedziby wszystkie najważniejsze dla tutejszych elegantek sklepy, o czym dziś przypominają na wyrost piękne, choć świeżo niedomyte witryny i czynsze, które zaspokoić mogą tylko banki i komórki. W byłej lokalnej, a wykupionej przez sieciówkę Duglas perfumerii rejwar!
Wielka wyprzedaż, której efektem jest wylana na ulicę kolejka. Miałem urodziny więc poszedł mój chłopak zapytać o rabat na moje ulubione perfumy. Okazało się, a używam Angel Tierry Mugler’a, że można je uzupełnić w tak zwanym źródełku.

Dla niewtajemniczonych wyjaśnię: perfumy te kosztują jakieś sześć stó, a jak przyjdziesz ze starą, kryształową i dezajnerską, skąd inąd butelką, to Ci w nia za parę stów mniej naleją. No i ja mam takie butelki, co jest jednym z przymiotów istnienia na tym świecie jakiś czas. Zahanlowaliśmy więc i przycyniliśmy lepszy rabat na dwie.

Rano, nie zapisałem więc klientów i stanąłem w kolejce po owe perfumy. Kolejka była na zewnątrz sklepu, a pani z środka limitowała dostęp. Elegantki przed dyskontem Duglas, były bardzo niezadowolone z obsługi. Ale zaraz zagadałem, poopowiadaliśmy sobie o czasach peerelu i zaczym to się wtedy stało, samochód na ulicy się zepsuł, pchaliśmy, a jakże wspólnie i czas nam miło minął, jak to w kolejce. Potem, już wewnątrz, w drugim ogonku, stanąłęm do lady ze źródełkiem. Pani stwierdziła:
–    Ale to trzeba mieć swoje opakowania!
–    A ja mam i to trzy – i wtym momencie rzuciłem moją tytką(reklamówką po poznańsku) na ladę z moimi kryształami na wymianę i Bogu dziękowałem za szkołę kryzysu, jak to się o swoje bić a języka w gębie nie zapomnieć.

Przyszło mi na myśl, że właściwie moje zapisy, to taka kolejka społeczna i jestem niechcący dyrektorem kolejki. Nie proponuję wyprzedaży zeszłorocznych fryzur, ani też oferty dla oszczędnych – skąd inąd – poznaniaków typu zimna woda, płyn do mycia zamiast szamponu, nieprane ręczniki, zawszony grzebień, stępione ręczniki i inne obniżające cenę czynniki…

Okazuje się, że współcześni klienci nie lubią czekać zbyt długo, lubią mieć wybór terminu i to najlepiej dla siebie dogodnego, lubią też, żeby mieć dla nich dość czasu i żeby w salonie był luz, spokój i miła atmosfera.

Co się więc dzieje u fryzjera, który ma powodzenie i odniósł sukces? Może on wydłużać w nieskończoność terminy, doprowadzając do rozpaczy, albo zniechęcając część klientów, może też przyjmować niemiłosiernie długo, ale ile wytrzyma i czy to nie wpłynie na jakość? Może też zaproponować dotychczasowy standard i przystępne terminy, za wyższą kwotę.

Zrezygnują klienci wrażliwi na cenę i szukający porównywalnej jakości i wybranym segmencie cenowym. Pozostaną ci, którzy za luksus dostępu w określony sposób, gotowi są zapłacić. Po głębszym zastanowieniu okazuje się, że to najlogiczniejszy sposób, który zniechęca w najspokojniejszy sposób…
Ot i tajemnica.

Sławek Stawarczyk
Fryzjer z Poznania
Slawekstawarczyk.pl

Udostępnij lub polub post:

Dodaj komentarz

Top